Pozytywna Sfera
Blog,  Przemyślenia

Im prosiaczek bardziej zaglądał.. tym Puchatka bardziej nie było…

Nie wiem jak u Was ale u mnie Kubuś Puchatek to jedna z ulubionych książek z dzieciństwa. Aktulanie do stumilowego lasu wprowadzam młodszego. Czemu Kubuś zaskrabił sobie moją dozgonną miłość? Prostotą, szczerością, piękną przyjaźnią. Później znalazł sobie następców (każdy kto mnie zna wie, że oprócz planszoholizmu jestem molem książkowym i ogromnym miłośnikiem Harrego Pottera oraz ogólnie pojętej magii), jednak zaskrabił sobie specjalne miejsce w moim sercu.

Czytam dzieciom

Dlaczego świat fikcji literackiej jest mi tak bliski? Los obdarzył mnie niesamowicie barwną wyobraźnią, dlatego kiedy tylko biorę książkę do ręki od razu przenoszę się w inny świat. Tego samego uczę moich synów – żeby fantazjowali, marzyli i dali się porwać opowieści. Być może dlatego też zostałam bajkoterapeutą?..

Odludek

Od zawsze była raczej odludkiem. Nigdy też nie przepadałam za poznawaniem nowych ludzi, a rozmowa np przez telefon powodowała u mnie bliżej nie określony lęk. Zawsze bałam się wystąpień przed klasą, szkoła, czy w ogóle przed większą liczbą osób. Trudno nawiązywało mi się znajomości – w sumie bardzo dużo tych dysfunkcji społecznych (jak ja to nazywam) zostało mi do dziś. Niesamowicie trudno jest mi zagadać do kogoś nowego, rozmowa przez telefon też nie jest dla mnie łatwą rzeczą a znajomych mam tych sprawdzonych 🙂 Tak, jestem odludkiem – w podstawówce nawet usłyszałam, jakże wychowawcze: Moja Panno – jesteś aspołeczna! co z ciebie wyrośnie!

No właśnie co ze mnie wyrosło? Dobre pytanie. Po latach próby przewalczenia fobii społecznej, której jestem posiadaczką, uważam, że na chwilę obecną jedynie udało mi się ją złagodzić. Pracuję nad sobą, mówię głośno o problemach – bo o niektórych powinno się mówić – otaczam się tymi, z którymi czuję się dobrze i bezpiecznie. Jest dobrze.

Przyjaźń

Czym właściwie jest przyjaźń? Kiedyś usłyszałam, że prawdziwa przyjaźń nie istnieje; wszyscy kłamią i wcześniej czy później dostanie się po tyłku. Nigdy w to nie wierzyłam.. nawet w momencie kiedy powinnam była otworzyć oczy. Cóż, błędy to wspaniała okazja do nauki. Musiało upłynąć wiele wiosen aż w końcu spotkałam kogoś, kto jest tak samo pokręcony jak ja. Wiecie, że najlepsze rzeczy w życiu zdarzają się przypadkiem? Tak też miało miejsce z osobami, które mogę nazwac przyjaciółmi. Jest ich garstka ale każdy jest dla mnie mega ważny i zmienił coś w moim życiu. Weźmy na przykład K. – żona mojego kolegi ze studiów. Nigdy byśmy się nie poznały gdyby starszy nie chodził do szkoły z obowiązkowym francuskim. Udało mi się nakłonić K. do korepetycji i nie sądziłam nawet, że ta prośba przyniesie taką lawinę zmian w moim życiu. Zmian na dobrze. K. jest najciepleszą istotą jaką udało mi się spotkać na mojej drodze – zawsze szczera, otwarta. Jak mam jakiś dylemat jest pierwszą o której pomyślę, żeby zapytać, zadzwonić. Ma fantastyczny wpływ na starszego, potrafi zmobilizowac go do nauki i sprawiła, że uwierzył w siebie i w to, że potrafi. To właśnie po części dzięki K. zaczęłam uczyć się aby pomagać innym – to w sumie ona nieświadomie pchnęła mnie w kierunku, o którym marzyłam od dawna. A ja nie wiem jak dziekować. Prywatnie jest cudowną mamą, wspaniałą żoną i dobrym człowiekiem.

M

Kolejny przypadek.. Tym razem napisałam do M., z którą poznałyśmy się na targach dziecięcych, czy nie zechciałaby poprowadzić zajęć w przedszkolu mojego młodszego. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to jedno pytanie tak bardzo namiesza w moim, poukładanym życiu. Tak właśnie zaczęłyśmy robić zajęcia dla dzieciaczków 🙂 Prowadzimy je wspólnie już dwa lata albo i trochę dłużej. M. jest osobą do której mogę zadzwonić o 4 rano z Meksykańskiego więzienia i wiem, że (oprócz wcześniejszego monogolu) po mnie przyjedzie 🙂 Wiecie, że przez cały czas ani razu się nie pokłóciłyśmy – takie to trochę dziwne. Ale to właśnie z nią chodziłam boso po plaży i piłam Prosseco na śniadanie. Jesteśmy totalnymi przeciwieństwami ale dzięki mnie polubiła kolory inne niż czerń 😀

J

Z J. poznałyśmy się totalnie przez pomyłkę. Szukałam jednej firmy żeby zrobić zdjęcia z moją handmade’ą biżuterią i pomyliłam nazwy 🙂 Tak się zaprzyjaźniłyśmy. Kawa na mieście i dobre ciacho… Możemy nie widzieć się pół roku a kawa z nią zawsze będzie tak wspaniale smakować. J. zna mnie z trochę innej strony, dzięki niej podjęłam kroki które pomogły mi złagodzić nieśmiałość. Zmieniła moje myślenie i sposób w jaki patrzę na świat. Jest takim moim spokojem, moją ostoją do której chcę wracać. Wiem, że możemy o wszystkim porozmawiać i nie ma tematów tabu. Jestem jej dozgonnie wdzięczna, za przemeblowanie mojej głowy. Właściwie z całą moją trójką nie mam tematów, o których bałabym się pogadać. Takich ludzi życzę Wam na waszej drodze.

Nie chcę go w mojej szkole

Czemu takie wywewnętrzenienie dziś? Wczoraj odbyła bardzo trudną rozmowę z moim starszym. Jest odludkiem jak ja – wrażliwy, zatopiony w świecie książek. Jednak żyje w innej rzeczywistości niż ja w latach 90tych. Teraz jak nie ma cię na Tik Toku czy innym SM nie istniejesz. On nie ma konta, nie chce mieć, nie interesuje go to. Jednak jest to pewnego rodzaju wykluczenie z grupy. A wykluczenie = samotność. Wielokrotnie spotkał się z wyśmianiem ze strony kolegów, którzy są mniej dojrzali i nie rozumieją, że życie toczy się też poza Matrixem. Dużo rozmawiamy, nie tylko z racji na mój zawód, ale jako rodzice. Uczymy zachowań, pokazujemy jak należy odnsić się w stosunku do starszych, do ogólnie przyjętych zasad. Tłumaczymy każde jego pytanie; mówimy o uczuciach, emocjach; o tym, że np złość jest ok tylko trzeba okazywac ją w umiejętny sposób. Ostanio, po rozmowie wczorajszej, nabrałam jednak wątpliwości. Czy dobrze robię ucząc swoich synów zachowania, szacunku, mówienia o uczuciach? Nazywania tego co sie z nimi i w nich dzieje? Czy trening umiejętności społecznych, jaki prowadzę w domu na swoich domownikach ma sens skoro inni dookoła zachowują się tak a nie inaczej?

Wczoraj usłyszałam coś co mnie zmroziło (nie pierwszy raz zresztą)

  • Mamo, ja nie chcę żeby C. chodził od mojej szkoły!
  • Jaki jest powód, że tak mówisz?
  • Bo nie chcę żeby go gnębili i mu dokuczali…

Prześladowania w wieku szkolnym są teraz na porządku dziennym. Niestety… Nie wiem czego to jest wina. Zabiegania rodziców.. zaniechania wychowania..przerzucenia odpowiedzialności na szkołę.. gier online.. Skąd w dzieciakach, coraz młodszych niestety, taka nienawiść do drugiego człowieka. Skąd taka zawiść i chęć zranienia. Jaka jest moja teoria? Gros dzieci jes tak bardzo samotnych, tak bardzo zagubionych, że nie potarfią odzielić dobra od zła. Nie liczą się z innymi; są roszczeniowi; niesprawiedliwi i zachłanni – są tacy bo dorośli, którzy są w ich otoczeniu są dokładnie tacy sami. Dzieci są jak gąbki, pochłaniają wszystko ale brakuje im filtra, który odceci to co wartościowe od miału jaki zalewa ich od środka. Przebodźcowane i niedotulone – takie są w większości dzisiejsze nastolatki i przedszkolaki. Oczywiście są cudowne domy, w których się rozmawia, w których się czyta, w których telefon nie jest priorytetem.

Nie wiem czy wiecie, ale depresję kliniczną ma 2% dzieci w wieku przedszkolnym – ale o tym innym razem..